trzy miesiące później...
DAMIAN
- Chodź.- powiedziałem.- Ale ja nie chcę no.
- Proszę.- zrobiłem minę smutnego pieska.
- Nie czuje takich klimatów.
- To poczujesz.- uśmiechnąłem się do Emy.
- Jak się zgodzę przestaniesz piszczeć?
- Tak.- odpowiedziałem.
- Niech ci będzie. Ale uprzedzam, że bale to nie moja bajka.- mruknęła.
- Będzie fajnie.- objąłem ją ramieniem i poszliśmy w stronę domu.
Cieszę się, że Ems zgodziła się ze mną pójść. To naprawdę wartościowa dziewczyna. Swoje wycierpiała. Powinna w końcu uwierzyć w szczęście i iść dalej. Wiem, że z nią nie będę, ale chcę dla niej jak najlepiej. Nawet jeśli będzie zakochana w kimś innym. Jestem w stanie znieść to wszystko dla niej.
- Cieszysz się na bal?- zapytałem w szkole.
- Mama cieszy cię bardziej niż ja. Wczoraj poszła ze mną na zakupy i kupiła mi buty, torebkę i sukienkę. Bardziej podjarana od mnie. Ale czuję, że to dlatego, że wyszłam do ludzi.- odpowiedziała z tym cudnym uśmiechem.
- Ale bal jest za tydzień przecież.
- No, ale ja mam już wszystko.- zaśmiała się.
- Będziesz podrywać chłopaków?- spojrzałem na nią rozbawiony.
- Wybacz, ale ja nie z tych to raz, dwa chyba nie jestem gotowa na miłość.
- Poznasz odpowiedniego chłopaka i te uczucie zacznie mijać.
- Chyba już poznałam.- nie odpowiedziałem już na to. Mimo tego, że powiedziałem, że chcę jej szczęścia lekko mnie to zabolało.
EMY
Nie chcę za bardzo iść na ten głupi bal. Będą tam pary, a ja będę siedziała sama. Idę z Damianem, ale to logiczne, że każda będzie się przy nim kręciła. Na stówę tak będzie.Dni do balu zleciały bardzo szybko. Mama nie pozwolił mi iść dziś do szkoły żebym mogła się przygotować. Nie wiem po co, ale nie kłóciłam się z nią oto.
Leżałam sobie w wannie i zadzwonił mój telefon.
- Halo?- mruknęłam.
- Czemu nie przyszłaś? Idziesz na bal, prawda?- od razu usłyszałam głos Damiana. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ciebie też miło słyszeć, u mnie w porządku jak miło, że pytasz.- zaśmiałam się.
- A tak na poważnie?- słychać było rozbawienie w jego głosie.
- Mama uznała, że mam się szykować. A o której po mnie przyjedziesz?
- 16.30?- spojrzałam na zegarek. Była za dziesięć trzecia.
- Luz. To ja kończę się szykować. Pa.- rozłączyłam się i poszłam jeść. Zawsze tak robię. Nawet nie dam mu się pożegnać. To taki zwyczaj. On nigdy się nie wita, a ja zawsze przerywam mu.
W kuchni zastałam mamę.
- I o której jedziecie?- zapytała.
- 16.30 ma po mnie przyjechać.- powiedziałam jedząc kanapkę.
- W porządku.- uśmiechnęła się.
od autorki: krótki bo nie chcę za wiele zdradzać
komentujcie i klikajcie przeczytane
No jest 7:30 ledwo kontaktuję, ale przecytałam :D Rozdzial jest super itd. :) Czekam na kolejny rozdzial ;3
OdpowiedzUsuńno już widze jak bedzie romantycznie na tym balu :** czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńMega ;3
OdpowiedzUsuń